Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W sieci krąży "paragon grozy" - to nagonka, czy realne ceny?

Wojciech Kulig
Wojciech Kulig
Od kilku tygodni w ogólnopolskich mediach głośno jest o paragonie grozy, z którego ma wynikać, że za posiłek nad morzem zapłacimy krocie. Rozmawialiśmy z właścicielami barów i restauracji w nadmorskich kurortach powiatu sławieńskiego. Nie ukrywają swojego oburzenia.

Ogromne emocje niedawno wzbudził paragon, na którym można było wyczytać, że klient za ryby na wagę zapłacił w pewnej nadmorskiej restauracji aż 138 złotych, a za dwie zupy 60 złotych. Brak było jednak informacji, jak była to ryba, ile ważyła oraz jakie dokładnie zaserwowano zupy. W mediach zrobiło się jednak głośno. Mówiono o absurdalnych cenach, które zwalają z nóg turystów.

Szukanie skandalu?

Zapytaliśmy właścicieli lokali gastronomicznych z naszego regionu, co o tym sądzą. - Uważamy, że jest to skandaliczne. Powinno się przedstawić sensowne porównania cen ryb, które można kupić w całej Polsce. Wydaje mi się, że ten paragon, który został pokazany jest fałszywy. Poza tym, jeśli ktoś decyduje się na wejście do restauracji, gdzie ceny są tak wysokie, to chyba zdaje sobie z tego sprawę - mówi nam właścicielka baru w Jarosławcu i zapewnia, że w większości restauracji nie ma takich cen.

-W każdej knajpie jest menu, jeśli widzę, że jest drogo, to tam nie wchodzę - dodaje. Nasza rozmówczyni zaznacza, że informacje o tzw. „paragonach grozy” to nagonka na restauratorów znad morza. Jak mówi, klient ma duży wybór. Może pójść tam, gdzie go będzie po prostu stać na posiłek. - Warto porównywać ceny nie tylko w jednym barze, który nie wiadomo skąd się wziął. To tak jakbym poszła w Warszawie do ekskluzywnej restauracji i potem się dziwiła, że takie ceny są. To jest szukanie skandalu - tłumaczy właścicielka.

Wyjaśnia również, że część turystów tworzy niepotrzebną i wręcz krzywdzącą opinię na temat lokali gastronomicznych w miejscowościach nadmorskich. - Ja już mam dosyć słuchania tego, że nad polskim morzem okradają, że stary olej, stara ryba, wysokie ceny, i tak dalej. Trzeba przyjechać i samemu się przekonać jak jest u nas naprawdę - dodaje.

Przekaz zniechęci turystów

Swojego oburzenia nie ukrywają przedsiębiorcy z Darłówka, którzy sugerują, że za „paragonem grozy” kryje się lobby. - Potencjalny turysta zobaczy w telewizji, że nad morzem drożyzna, to w tym roku nie pojedzie nad morze. Podejrzewamy, że jest to jakieś lobby, które nas krzywdzi. Takie drogie lokale są w większych kurortach. U nas ceny są na tym samym poziomie. Mało tego, w Darłówku możemy dostać zestaw obiadowy nawet za 12 złotych. Tu tendencja jest zupełnie inna, ceny idą w dół, żeby wyłapać klienta. Pamiętajmy, że lokale przez pewien czas stały puste - przypomina z kolei właścicielka lokalu z Darłówka i dodaje, że u niej ceny się nie zmieniły.

Inny właściciel przyznaje, że ceny są wysokie, co wynika chociażby z tego, że wzrosły ceny np. prądu, pensji i paliwa. Poza tym wpływ na ceny ma również poniekąd pandemia koronawirusa, która wymusiła na restauratorach zakup odpowiednich środków do dezynfekcji. Właściciele zaznaczają również, że jest też część klientów, która nie czyta ze zrozumieniem menu, zwłaszcza że w wielu lokalach ceny są podawane w przeliczeniu na gramy. - Są klienci, którzy zamawiają rybę, która ma 600 gramów i w tym momencie można zapłacić drogo. Oburzają się, bo miała kosztować 6,50 zł, ale nie doczytują, że za 100 gramów - mówi jeden z restauratorów.

Ceny wzrosły i trzeba się z tym pogodzić

O komentarz do sprawy poprosiliśmy Jarosława Lichacego, prezesa Darłowskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Czy jest rzeczywiście dużo drożej? - Ceny wcale nie poszły tak znacznie do góry. Oczywiście w niektórych restauracjach są wysokie. Przedsiębiorcy muszą się kierować zyskiem. Turyści z kolei muszą być przygotowani, że nad morzem, czy gdziekolwiek indziej będzie po prostu drożej. Wszystko jest dziś droższe, a do tego dochodzą jeszcze koszty związane z zapewnieniem bezpieczeństwa - środki czystości. Najgorsze jest to, że można przyjąć mniej ludzi, więc to już generuje zmniejszenie obrotów. Są turyści, którzy pójdą do pierwszej lepszej knajpy i będą marudzić, trzeba po prostu się przejść i wybrać odpowiednią dla naszego portfela restaurację, czy bar. Nie popadajmy jednak w paranoje, że w tym roku jest jakoś strasznie drogo - mówi Jarosław Lichacy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na darlowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto