W rejs po Bałtyku żeglarze wypłynęli 16 czerwca. Cała podróż podzielona na 6 etapów trwała łącznie 46 dni. W wyprawie brało udział 31 osób, w tym 9 kobiet i 22 mężczyzn. Najdłuższy etap rejsu miał 515 mil. W podróż żeglarze wybrali się jachtem Sekstant.
Na pomysł zorganizowania wyprawy wpadł kilka lat temu wicekomandor Jacht Klubu Królewskiego Miasta Darłowa - Paweł Krakowiak.
- Dwa lata zajęły nam prace nad przygotowaniem jachtu, który wynajęliśmy z Zespołu Szkół Morskich w Darłowie. Kapitanowie i członkowie załóg również się przygotowywali, uczestnicząc w różnych rejsach, zarówno na Bałtyku, jak i na ciepłych morzach i biorąc udział w regatach. W końcu nadszedł dzień, kiedy wszystko zostało zapięte na ostatni guzik i pierwsza załoga złożona z uczniów Zespołu Szkół Morskich pod dowództwem Zenona Lesnera i z pomocą Grzegorza oraz Karola wyruszyła w pierwszy etap - wspomina Paweł Krakowiak i zaznacza, że dla młodych ludzi była to pierwsza taka przygoda w życiu.
Był to pierwszy etap wyprawy: Darłowo-Ustka-Władysławowo-Hel. Po 3 dniach żeglugi nastał czas na najdłuższy etap rejsu: Hel- Kłajpeda- Liepaja- Pavilosta- Ventspils- Roomassaare- Kuressaare- Kuiwatsu- Kardla- Hanko – Kasnas – Turku. Odwiedzono Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię.
- Mieliśmy na pokładzie czterech sterników morskich i najstarszego uczestnika, czyli Leszka Walkiewicza, słynnego podróżnika i człowieka, który opłynął świat. Ta cześć rejsu zaczęła się od przepłynięcia wzdłuż rosyjskiej strefy granicznej, w której naszej załodze towarzyszył najpierw rosyjski okręt patrolowy, a potem żaglowiec Siedow. Bez przeszkód dotarliśmy na Litwę do Kłajpedy- jedynego w tym kraju portu morskiego. Potem były kolejne kraje nadbałtyckie, czyli Łotwa, w której odwiedziliśmy trzy porty, i Estonia, która ma bardzo dużo portów. Nikt z nas nie był w tej części Bałtyku, zatem staliśmy się odkrywcami. A kraje nadbałtyckie są ciekawe i interesujące, np. Estonia i jej porty przypominają często nasze jeziora, jest tam płytko, brzegi porośnięte są trzcinami, a plaże są trawiaste. Zaskoczyły nas prawie tropikalne upały i temperatura wody sięgająca 26 stopni. Następnie przepłynęliśmy Zatokę Fińską i wpłynęliśmy w szkiery koło Turku. Finlandia wygląda miejscami jak baśniowy świat Muminków z kolorowymi domkami na tysiącu wysepek - opowiada Paweł Krakowiak, który był kapitanem tego odcinka wyprawy.
W Turku nastąpiła kolejna wymiana załóg, a kapitanem został Damian Miszke. Ekipa w składzie damsko- męskim i rodzinnym (trzy małżeństwa) wyruszyła zwiedzać Alandy, czyli krainę tysięcy wysp.
- Jak opisują, tak jest naprawdę, jest to miejsce mistyczne, magiczne i cudowne. My trafiliśmy tu w okresie, kiedy noc jest najkrótsza i zmierzch przechodzi płynnie w świt. Odwiedziliśmy wiele wspaniałych, uroczych i różnorodnych marin- od malutkich na kilka jachtów po największą w stolicy archipelagu Mariehamn. A Archipelag Alandzki i Szkiery Turku zostaną na zawsze w naszej pamięci. Ostatnią częścią tego etapu było przekroczenie bram Zatoki Botnickiej i lądowanie w Sztokholmie, który urzeka swoim pięknem, ale straszy swoimi cenami - opowiada dalej.
W Sztokholmie nastąpiła kolejna zmiana załogi. Odtąd dowodził kapitan Gerard Tocha. W drodze na Gotlandię załoga musiała się zmierzyć z burzą, w czasie której uszkodzony został przedni żagiel. Ekipa musiała zawrócić do najbliższego portu.
- Nie było już mowy o eksploracji Gotlandii i Olandii, które były w planach, trzeba było płynąć przez Kalmar do Karlskrony. Na szczęście wiatry były sprzyjające, a burze ich omijały. W międzyczasie udało się pożyczyć zapasowy żagiel i kolejna załoga zabrała go na piąty już etap, który rozpoczął się w Karlskronie. Kapitanem został Robert Bukowski, który w załodze miał trzech członków Jacht Klubu i dwoje dzieci klubowiczów. W planach były porty południowej Szwecji i dwa z nich zostały odwiedzone. Potem długi przeskok na Bornholm i ciągle niesprzyjający wiatr, ale tak często się dzieje na Bałtyku, kiedy płynie się na zachód. Dalsza podróż była jeszcze bardziej na zachód- do Sassnitz na niemieckiej wyspie Rugia. Stąd ostatni skok tej załogi, już w sprzyjającym wietrze, doprowadził ich do mariny w Świnoujściu - przekazuje Paweł Krakowiak.
Na ostatnim etapie kapitanem ponownie został Zenon Lesner. Pierwszym portem był Dziwnów, do którego dopłynęli ekspresowo i zdążyli się schronić przed burzami. W kolejnych dniach odwiedzili Bornholm, Kołobrzeg, a następnie dopłynęli do Darłowa kończąc rejs.
- Rejs Jacht Klubu Królewskiego Miasta Darłowo na jachcie SY SEKSTANT przeszedł do historii, ale na bardzo długo, a może na zawsze, zostanie w pamięci jego uczestników. Ahoj kapitanowie, ahoj załogi. Bardzo wam dziękuję za udział w tym moim pomyśle - podsumował Paweł Krakowiak.
Ostatecznie żeglarze odwiedzili 9 państw i aż 37 portów.
W planie żeglarzy z Darłowa są kolejne morskie podróże. Jak się dowiedzieliśmy, karaibską przygodę rozpoczynają w grudniu tego roku.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?