Po ponad roku śledztwo zostało zakończone i nikt nie usłyszał zarzutów. Wydano aż dwa postanowienia o umorzeniu śledztwa. W jednym rozstrzygano kwestię opieki rodziców nad dziećmi, a w kolejnym ratowników i władz miejskich Darłowa.
- Prokurator uznał, że rodzice nie usłyszą zarzutów, ponieważ swoimi dziećmi opiekowali się w należyty sposób - informuje Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. - Cała rodzina przyszła na plażę, rozłożyła koc. W pewnym momencie trójka dzieci poszła do wody. Rodzice wyrazili na to zgodę. Za jakiś czas matka poszła z najmłodszym dzieckiem do toalety. Na plaży został tata. Po jakimś czasie wróciła mama dzieci. Rodzice stracili z oczu trójkę dzieci. Zaczęło się przeszukiwanie plaży i akcja poszukiwawcza w morzu - opisuje rzecznik.
Po pewnym czasie znaleziono ciało chłopca, który był reanimowany. Niestety, nie przeżył. Akcję poszukiwawczą prowadzono przez kilka dni. Odnaleziono dwa ciała dzieci. Wszystkie osoby zmarły w wyniku utonięcia. Prokurator stwierdził, że również ratownicy nie popełnili żadnego błędu.
- W pewnym momencie, gdy zauważono, że stan morza się zmienia, polecono wywiesić czerwoną flagę. Ostrzegano ludzi, żeby wychodzili z morza, bo fale zrobiły się większe - dodaje rzecznik i jak zaznacza zrobiono to przed zgłoszeniem informacji o zaginięciu dzieci. Prokurator stwierdził też, że w momencie gdy dzieci wchodziły do morza, to prawdopodobnie opuściły teren plaży strzeżonej i weszły na odcinku, który już nie jest strzeżony. Były tam tablice ostrzegające przed wejściem do wody. Śledczy ustalili, że władze miasta odpowiednio przygotowały organizację kąpieliska w Darłówku.
O odcinkach plaży strzeżonej, jak i niestrzeżonej informowały znaki. W efekcie zapisano w postępowaniu, że "W świetle poczynionych w sprawie ustaleń stwierdzić należy, że śmierć dzieci nie była skutkiem działania lub zaniechania innych osób, lecz związana z nieszczęśliwym wypadkiem spowodowanym zmieniającymi się warunkami pogodowymi nad morzem i wreszcie stanu wzburzenia morza".
- To jest właśnie przyczyna, która doprowadziła do tragedii. W pewnym momencie stan morza się zmienił. Nie były to już warunki do pływania.Dzieci były właściwie w oddaleniu i nie były w stanie zobaczyć i usłyszeć, że ratownicy informują o tym, że należy wychodzić z wody. Dodatkowo mamy do czynienia z sytuacją pływania w morzu. To znacznie różni się od pływania w jeziorze - zaznacza nasz rozmówca.
W sprawie opierano się na zeznaniach świadków, dokumentach, ale także na opiniach biegłych: z zakresu medycyny sądowej, prowadzenia akcji reanimacyjnej, czy ratownictwa wodnego.
Postanowienie jest nieprawomocne. Stronom przysługuje możliwość złożenia zażalenia.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?