Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa MM z L.U.C-iem: Jeżeli chcemy funkcjonować w świecie sztuki, to musimy uczestniczyć w cyrku

redakcja
redakcja
redakcja

mmlodz.pl/443545/2013/3/22/rozmowa-mm-krzystek-widz-to-nie-przedszkolak?category=news" target="_self">Rozmowa MM. Krzystek: Widz to nie przedszkolak


Pokazuje się w programach telewizji śniadaniowej, jada z prezydentem, a jednocześnie krytykuje to, co komercyjne, nadmuchane i sztuczne. Sam o sobie mówi, że jest "freakiem" i twierdzi, że nadchodzą trudne czasy dla artystów. Mowa o L.U.C.-u - artyście, który przełamuje muzyczne konwencje i stara się wyrwać ze szponów show-biznesu.
zobacz też: L.U.C. i jego "Oda do młodości". Jest już oficjalny teledysk [wideo]
Jego najnowszy album "Nic się nie stało" z dziesięciominutowym utworem "Epopeja codzienności" miał premierę 20 kwietnia (zobacz też: L.U.C. i jego Oda do młodości. Wkrótce premiera teledysku i nowego albumu [wideo]).
Czujesz się sfrustrowany?

Są chwile, do których wykupiłbym bilet, ale tak - są też chwile frustracji. Szczęście jest rzeczą, którą trudno utrzymać. Trudniej nawet niż niektóre butikowe kobiety. Udało mi się w życiu odnaleźć bardzo dużo szczęścia, ale napadają takie chwile, że człowiek uzmysławia sobie, że pewnych barier nigdy nie pokona, albo jeśli pokona, sprzeniewierzy się niektórym ideałom.

Na tej najnowszej płycie to słychać, zwłaszcza w „Epopei codzienności”.

„Epopeja…” i „Iluzji łąka” – to są podobne utwory. O tym temacie pisałem też na pierwszej płycie Planet L.U.C. Wtedy też czułem się sfrustrowany naszą polską kulturą. Taki pierwszy dół zaliczyłem po albumie „Homoxymoronomatura” z Rahimem z Paktofoniki i z Pokahontaz. Okazało się wtedy, że Polska jest bardzo ksenofobicznym krajem. Nie umiemy patrzeć na świat, nasz wzrok skierowany jest na Wiejską i do tego się ograniczamy. A teraz jeszcze jesteśmy tak mocno podzieleni. Szkoda.

A "39/89 Zrozumieć Polskę"?

To był wielki sukces, który z jednej strony mnie bardzo cieszył, ale i dołował jednocześnie. Przykre jest to, że można osiągnąć sporo, jeżeli mówi się głośno o Polsce. Kiedy starałem się przebić z czymś innym, było znacznie trudniej. Ale nie mogę też narzekać. Zagraliśmy wtedy masę dobrych koncertów, odkułem się trochę z dołka finansowego i było okej. Potem „Kosmostumostów” dało mi potężną dawkę energii. Nastroiłem się bardzo pozytywnie, zrobiłem wiele ciekawych rzeczy z miastem, które kocham. Ale po Euro 2012 znowu nastąpił jakiś regres, więc trudno nie złapać doła. Wraca disco polo na juwenaliach, jest problem ze stadionami, kłótnie. To wszystko sprawia mi przykrość. W dodatku patrzę na wielu kolegów muzyków i zespoły, i okazuje się, że w Polsce im bardziej coś jest oryginalne, tym jest bardziej blokowane i odpychane.

A komiks, który zrobiłeś, nie dawał takiego poczucia, że jednak sztuka jest w cenie?

Bardzo się przy nim napracowaliśmy, ale okazuje się, że jest zbyt trudny i kosmiczny dla większości, bo jest w nim mowa nie o dupach i imprezach, ale o szukaniu skarbu, powołania, przeznaczenia. Pracując przy tym projekcie ze świetnymi rysownikami zrozumiałem też, dlaczego Rosiński i wiele innych talentów musiało wyjechać z Polski. Mamy problem z estetyką, a w dodatku nie wykształciliśmy jeszcze kultury obrazkowej. Powoli to się na szczęście zmienia.

Na płycie „Nic się nie stało” narzekasz na zmęczenie czy brak ubezpieczenia. Mówisz też o tym, że zamiast seksu czeka Cię chwila snu i klubowe ściany. Może zamiast pozostawać sobą trzeba było zostać mecenasem? Zamykasz kancelarię o 14. i cześć.

Miałem takie myśli. Widzę, jak rozwinęły się firmy, które obsługiwał mój ojciec, a które miałem po nim przejąć. Wybrałem jednak sztukę i nadal jest dla mnie świętością. Człowiek myśli sobie teraz, jak łatwo można byłoby rozwiązać wiele problemów. Ale z drugiej strony, taka praca pewnie też jest męcząca i stresogenna. Pewnie jest tak jak mówisz: zamykałbym kancelarię i wracał do domu. Ale mam zbyt totalny charakter, dlatego nie miałem wyboru. Musiałem pozostać sobą. Często zdarza mi się myśleć: „Może trzeba było zrobić inaczej?” To samo było wtedy, kiedy musiałem zdecydować, czy będę jurorem „The Voice of Poland”, czy nie. Potem przychodzą rachunki za remont, kredyty i myślę sobie: „Pieprzone ideały - ale z ciebie idiota, ja pier…”.

I właśnie te frustracje chciałeś przekazać swoim fanom?

Każda moja płyta to wynik tego, co się wcześniej wydarzyło. Kolejne płyty są zwykle reakcjami po poprzednich itd…. Po „39/89 Zrozumieć Polskę” – w momencie, kiedy wszystko wybuchło, zamiast zrobić kolejną płytę tego typu i popłynąć na fali nagrałem eksperyment „PyyKyCyKyTyPff”. W ten sposób odciąłem sporo słuchaczy, ponieważ ten album był bardzo trudny i hermetyczny (nagrany tylko głosem). Nagrywając "Kosmos" oprócz zrobienia czegoś dla miasta, które wybrałem, chciałem pomóc ludziom szukać swoich pasji i zawodów w życiu. Okazało się, że takie tematy w muzyce się średnio sprzedają. Muzyka powinna być łatwa i przyjemna. To mnie zdołowało i o tym trochę jest znów nowa płyta. Ale kolejny raz buduję na niej radość i próbuję opuścić mroczne miasto.

Wspomniałeś o „The Voice of Poland”. Dlaczego odmówiłeś?

Decyzja jest trochę dziwaczna, ale okazuje się, że w świecie artystycznym jest jeszcze kilku takich dziwaków, to pocieszające. Było wiele powodów. Ani nie odpowiada mi to, że uczestnicy muszą wykonywać nie swoje utwory, ani nie umiem śpiewać. Mógłbym oceniać kreatywność czy konceptualizm, ale jak mógłbym kogoś uczyć śpiewać? To byłoby nieuczciwe. Wtedy, kiedy dostałem tę propozycję, wolałem zajmować się „Rymolirydyktandem” i Pospolitym Ruszeniem. Ja jestem freakem. Teraz zaproponowali mi, żebym zaśpiewał coś w „The Voice…”. Nie wykluczam tego. Jeżeli będę mógł zaśpiewać coś swojego, to bardzo możliwe, że przyjmę tę propozycję.

Ale widzisz, Czesław, którego zaprosiłeś do współpracy przy płycie, bierze udział w takich komercyjnych projektach, a jednocześnie potrafi się od tego zdystansować, robiąc dobrą muzykę.

Jemu to się zajebiście udaje, rzeczywiście. Zarabia na reklamach, juroruje w „X-Factor”, a jednocześnie trzyma poziom. Ale „X-Factor” to też trochę inny format. Gdyby chodziło o „X-Factor”, być może bym w to wszedł. Są takie rzeczy, że potrafię się nagiąć, a potem zdystansować, ale są też takie rzeczy, przy których czuję, że jest to sprzeczne z rytmem mego serca - a to jego głosem się głównie kieruje. Być może mi też kiedyś uda się załapać na jakiś komercyjny projekt bez obciachu i dzięki niemu w końcu będę mógł spełnić marzenie zrobienia zajebistego teledysku, do którego mógłbym mieć reżysera, zawodowe światła itd. … Takie rzeczy dziś bowiem można zrobić tylko z własnych środków, wytwórnie w to zbytnio nie inwestują.

Na płycie „Nic się nie stało” dajesz wyraźnie do zrozumienia, że to, co nas otacza, to cyrk.

Tak, mam takie poczucie. Znajduję na to zresztą sporo dowodów, zwłaszcza w naszym polskim show-biznesie i na polskich osiedlach wymalowanych jak cyrkowe namioty.

Ale może jesteś w tym cyrku na własne życzenie, skoro bierzesz udział w programie „Dzień dobry TVN”, skoro też jedziesz na obiad do prezydenta Komorowskiego, mimo że jak twierdzisz „polityka jest Ci solą w oku”? Po co to?

Chcę kręcić mój surrealny film. Dziwne to i zaskakujące, że zapraszają mnie do takich miejsc, mimo że mówię rzeczy niewygodne. Mam taką filozofię, że jeżeli ktoś zaprasza mnie, żeby porozmawiać o mojej twórczości, a nie jest to dwór Hitlera ani Stalina, to przyjmę zaproszenie, bo wiele lat od zera ciężko pracowałem na to, by mnie zaprosili. Tak długo, jak mogę robić swoją muzykę i być sobą, to mogę pokazać się prawie wszędzie. Po wielu latach tkwienia w offie, bagnie, gównie, podziemiu, to wizyta w „Dzień dobry TVN” wciąż jest dla mnie przygodą. Niestety, pokazywanie gęby w telewizorze przekłada się przecież potem na to, ile grasz koncertów. Jeżeli chcemy funkcjonować w tym świecie sztuki, to niestety, musimy uczestniczyć w cyrku. Klucz, aby umieć utrzymać pewien balans i poziom. Dla artystów nadchodzą trudne czasy – czasy, w których będziemy musieli wiele razy się nagiąć, żeby móc się spełniać.

Wróćmy jeszcze na chwilę do płyty. Skąd taki tytuł – „Nic się nie stało”?

To był czas Euro, spotkałem się z Motion Trio, słuchaliśmy razem muzy i nagle ja do jednego z ich numerów zanuciłem „Nic się nie stało, tarira, nic się nie stało”, zamknąłem oczy i zobaczyłem ten wychodzący tłum ze stadionu. Z jednej strony jest to szydera z naszej polskiej rzeczywistości, a z drugiej traktuję ten tekst całkiem poważnie i podziwiam go! I chodzi o coś więcej niż tylko o piłkę nożną. Popatrz, to jest tak: możesz spalać się i wylądować potem w szpitalu pod kroplówką, jak mi się kilka razy zdarzało. Zarżniesz się, będziesz skrajnym zmieniaczem, społecznikiem i misjonarzem, tak jak ja, a i tak niewiele zdziałasz. Można na wszystko mówić "nic się nie stało", co doprowadziłoby do jakiejś apokalipsy albo totalitaryzmu. Ale można też to zdrowo łączyć. Można walczyć, a kiedy się nie udaje powiedzieć sobie: „Nic się nie stało” i iść dalej.

Chcesz powiedzieć, że te wszystkie akcje (murale, akcja z psimi kupami czy Pospolite Ruszenie) nic nie dały?

Nie wiem, czasem mam takie poczucie. Dostaję głosy radości i gratulacji, czasem widzę dobrze wyremontowany blok i myślę, że może jest w tym odrobina mojej zasługi, ale te dobre remonty to nadal igła w stogu gówna. Czasem myślę nawet o wyjeździe z Polski.

W kontekście „Nic się nie stało”: lubisz piłkę nożną?

Oglądam mecze, ale nie jestem ultra fanem. Jednak ostatnio wkręciłem się w tę grę bezpośrednio. Lubię biegać za piłką.

A nie dziwi Cię, że Polacy twierdzą teraz, że Borussia to polski klub?

To jest kolejny absurd tego kraju. Przegraliśmy Euro, ale przecież nic się nie stało, mamy swoją drużynę tam. To jest wartościowe myślenie - całkiem fajne i pozytywne, staram się z tego czerpać. Czuję, że mam dwie natury, bardzo sprzeczne – polską i niemiecką. Potrzebuję więcej z tej polskiej, skoro żyję tu.

To Borussia czy Bayern?

Kurczę, chyba Borussia.

Premiera materiału z ostatniej płyty odbędzie się podczas koncertu w ramach festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Przygotowujesz jakieś filmowe, a może też futbolowe akcenty?

Niewykluczone. Nie lubię niczego obiecywać na wyrost, wolę dotrzymywać słowa. Chciałbym jednak, żeby podczas koncertu zrobić premierę teledysku do jednego z utworów. Będzie dość filmowo.

A pomysły na nowe albumy? "Nic się nie stało" było wyjątkowo osobiste.

Była chyba najbardziej osobiste, chociaż „Kosmostumostów” też był osobistą płytą, bo nawiązywał do mojej przeszłości. A mówić o swoich korzeniach to chyba nawet coś jeszcze bardziej osobistego niż mówienie o swoich frustracjach. Cóż, może już każda kolejna płyta będzie czymś osobistym. Wcześniej robiłem też albumy o charakterze bardziej publicystycznym. Pomysły? Mam ich kilka i muszę wszystko przemyśleć. Zastanowić się, o czym mogę mówić, o czym nie. Muszę to wszystko poukładać. Jest to specyficzny moment w moim życiu, w którym chciałbym skupić się na priorytetach.

„Epopeję codzienności” traktujesz jak dzieło życia? Nie boisz się, że słuchacze pomyślą: „może faktycznie życie jest takie beznadziejne”?

„Epopeja codzienności” nie jest dla mnie utworem życia. Jest nim „happy end”, "Oda do młodości", bo tak staram się do życia podchodzić. „Epopeja…” to utwór konceptualny, dziesięciominutowa nawijka – nigdy wcześniej takiej nie nagrałem. Chciałem pokazać, jak wygląda życie artysty i podzielić się tym myślotokiem z mojej głowy. Ale misją mego życia jest raczej zabieranie odbiorców z tej szarej, zimnej i realistycznej epopei codzienności do Witu - krainy mitu, gdzie nic nie jest do kitu.

Dziękuję bardzo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa MM z L.U.C-iem: Jeżeli chcemy funkcjonować w świecie sztuki, to musimy uczestniczyć w cyrku - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto