Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Nalewajek, tak jak Robert Lewandowski, determinacją i ciężką pracą wszedł na poziom, który dał mu medale igrzysk

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Michał Nalewajek, tak jak Robert Lewandowski, determinacją i ciężką pracą wszedł na poziom, który dał mu medale igrzysk
Michał Nalewajek, tak jak Robert Lewandowski, determinacją i ciężką pracą wszedł na poziom, który dał mu medale igrzysk archiwum prywatne Michała Nalewajka
Michał Nalewajek chciał grać w piłkę nożną i jeździć na obozy, jak jego brat bliźniak. O ile nie znalazł klubu z drużyną niepełnosprawnych, o tyle kolonie już tak. Na nich poznał szermierkę, dla której jest gotowy zrobić dosłownie wszystko. Dziś jest dwukrotnym medalistą paraolimpijskim i za chwilę rozpocznie starty na swoich drugich igrzyskach.

Michał Nalewajek na swoich pierwszych igrzyskach paraolimpijskich był pięć lat temu. W Rio de Janeiro zdobył dwa medale w konkurencjach drużynowych – srebrny we florecie (z Dariuszem Penderem i Jackiem Gaworskim) i brązowy w szpadzie (z Dariuszem Penderem i Kamilem Rząsą). Indywidualnie zajął piąte miejsce. Przede wszystkim spełnił swoje marzenie, jakim był udział w igrzyskach, choć starania o kwalifikację olimpijską mógł przypłacić życiem.

- W pierwszej połowie 2015 r. nie byłem pewny awansu na igrzyska w Rio, a musiałem mieć przeszczep nerki, później pojawiły się komplikacje i potrzebny był zabieg – wspominał 28-letni szermierz. - Ominęły mnie jedne zawody i powinny drugie, ale byłem tak zdeterminowany, że na nie pojechałem. Wiem, że zlekceważyłem swoje zdrowie. Trener mówił mi, że weźmie mnie tylko wtedy, jeśli lekarz wyrazi na to zgodę. Pamiętam, że cały dzień siedziałem w szpitalu przy Lindleya w Warszawie, by doktor dał mi zielone światło. Dał, ale na moją odpowiedzialność. Następnego dnia rano poleciałem na zawody. Wystartowałem z drenem na brzuchu, zdobyłem cztery punkty i kto wie, czy one nie przesądziły, że zakwalifikowałem na igrzyska, gdzie zdobyłem dwa medale. Fizycznie czułem się źle, byłem słaby, kondycyjnie – wrak. Siły odzyskiwałem kilka miesięcy. Ale co mnie nie zabiło, to mnie wzmocniło. Ryzykowałem swoim życiem, ale wiedziałem na co mnie stać i na ile mogę sobie pozwolić – zaznaczył, dodając że innym razem, mimo złamanego palca u dłoni z przemieszczeniem, po czterech tygodniach z zalecanych siedmiu zdjął gips i wziął udział w zawodach.

Jakie jest jego motto? Dopóki stoisz o własnych siłach, to możesz wszystko. - Jeżeli chcesz i masz możliwości, to nic nie stoi na przeszkodzie, by realizować marzenia. Ale są inni sportowcy, którzy są bardziej inspirujący ode mnie. Własną postawą pokazują, że można normalnie żyć, a nie użalać się nad sobą. Wszystko dzieje się po coś. Trzeba złapać to, co los daje nam przed nosem – tłumaczył.

Szermierkę zaczął traktować na poważnie w 2010 r. Do tego czasu była dla niego formą rehabilitacji i hobby. - Aż awansowałem do najlepszej szesnastki w Szabli Kilińskiego – opowiadał późniejszy medalista mistrzostw świata i Europy. - Wtedy pomyślałem, że coś z tego może być. Zacząłem trenować ostrzej, a za tym przyszły kolejne sukcesy.

Nalewajek urodził się z mózgowym porażeniem dziecięcym i niewydolnością nerek. Sport zaszczepił w nim ojciec, jego autorytet, który był wioślarskim sternikiem. Po nim odziedziczył też chęć do majsterkowania. Michał zaczął trenować w wieku dziewięciu lat.

- Mój brat bliźniak trenował piłkę nożną i w trakcie wakacji wyjeżdżał na obozy. Ja też chciałem, żeby nie siedzieć samemu w domu. Rodzice i pani pedagog znaleźli integracyjne stowarzyszenie rehabilitacyjno-sportowe „Culani”. Poszliśmy na spotkanie i tak w wieku dziewięciu lat pojechałem na swój pierwszy obóz. Nie pamiętam, czy do wyboru były inne dyscypliny, ale wtedy poznałem szermierkę i zacząłem trenować. Wprawdzie wolałem piłkę nożną, ale jeszcze wtedy nie było klubu, który miałby drużynę niepełnosprawnych. Dziś oczywiście absolutnie nie żałuję, że zostałem szermierzem – przekonywał Nalewajek, który do znudzenia oglądał film „Maska Zorro”. - Ten z Antonio Banderasem – zaznaczył.

A futbol wciąż lubi. Jego autorytetem, obok taty, jest Robert Lewandowski. - Mimo braku idealnych warunków w dzieciństwie, determinacją i ciężką pracą doszedł na najwyższy poziom. Tak samo jest z Cristiano Ronaldo. Wiem to też po sobie, bo dojście na pewien poziom w szermierce kosztowało mnie mnóstwo wysiłku – podkreślił. - Każdy zawodnik dochodzi do jakiegoś poziomu. Jak już na nim jest, to może szlifować elementy, żeby się doskonalić. Może uda mu się być lepszym, ale nie wszystkim to się udaje. Widzę elementy, w których się poprawiam, że jeszcze długie lata miną, aż wejdę na wysoki poziom. Naprawdę trzeba włożyć mnóstwo czasu i wysiłku, żeby osiągnąć sukces. Kiedyś nie myślało się o diecie, pracy z psychologiem, treningach wykraczających poza dyscyplinę. Dziś właściwie wszyscy starają się ze wszystkiego korzystać, a sport paraolimpijski jest coraz bardziej profesjonalny. W niektórych krajach można pozwolić sobie na więcej, w Polsce trudno poświęcić się treningowi w 100 proc., musimy też skupić się na pracy i codziennym życiu – dodał pracownik międzynarodowej fundacji Reaxum, zajmującej się aktywizacją ludzi niepełnosprawnych.

Nalewajek, o dziwo, nie zwraca uwagi na to, z kim przyjdzie mu walczyć. - Dowiaduję się tego w dniu startu, czasem tuż przed walką. Gdy znałem przeciwnika dzień wcześniej, denerwowałem się, wmawiałem sobie, że rywal jest lepszy. A w dniu startu pojawia się stres startowy, który bardziej motywuje i odgania czarne myśli – tłumaczył dwukrotny medalista olimpijski.

Natomiast wiary we własne umiejętności dodają mu wspomnienia z trzech walk. - W Szabli Kilińskiego w 2017 r. we florecie walczyłem z Rosjaninem z top 5. Przegrywałem 9:14, gdzie potyczka trwa do 15 punktów. Byłem gotowy na porażkę, ale po prostu chciałem urwać jeszcze jeden punkt. Tyle ich się nazbierało, że wygrałem. Druga taka walka też miała miejsce we florecie dwa lata później. W mistrzostwach świata w Korei Południowej przegrywałem z czołowym Włochem 7:12, a wygrywałem 15:13. Kolejne starcie to już w drużynie z Francją w 2017 r. W rywalizacji do 45 i na dwie potyczki do końca przegrywaliśmy 20:35. Walczyłem jako przedostatni, wygrałem 10:1. Podgoniliśmy trochę, po mnie walczył Darek Pender, który zrobił swoje i dopełnił naszego zwycięstwa. Pamiętam, że Darek powiedział do mnie wtedy: "No, zrobiłeś nam mecz, gamoniu" – wspominał z uśmiechem Nalewajek.

Co istotne, Dariusz Pender to kolejny autorytet Michała i jego idol z lat młodości. Pender ma w dorobku dziewięć olimpijskich krążków – dwa złote, trzy srebrne i cztery brązowe. Srebrny i brązowy wywalczył w Rio w drużynie z Nalewajkiem. Igrzyska w Japonii będą jego szóstymi. - Pierwsze medale zdobył wtedy, gdy ja jeszcze nie zacząłem trenować – śmiał się 28-letni zawodnik AZS AWF Warszawa, mając na myśli igrzyska w Sydney w 2000 r.

Dziś obaj są dobrymi kumplami. - Był taki okres, że nie miałem z kim trenować, bo przez różne obowiązki trudno było mi z kimś się zgrać. Wtedy zawsze pomagał mi Darek. Czasami było nas dwóch w sali. Niekiedy sędziował nam jego trener. Obaj zawsze mi coś podpowiadali. Kto wygrywał? Zwykle Darek. Ale już dawno przekonałem się, że wyniki na treningach nie mają znaczenia. Liczy się to, czy dobrze wykonam swoją robotę - podkreślił zawodnik IKS-AWF Warszawa.

W Tokio dobrą robotę z treningu na olimpijski start musi przełożyć trzy razy. 26 sierpnia czeka go indywidualny turniej w szpadzie. Dzień później wraz z Dariuszem Penderem i Grzegorzem Plutą będą rywalizować w szpadzie drużynowo. Z kolei 29 sierpnia w drużynie z Penderem i Adrianem Casto wystartuje we florecie.

O medale w Japonii będą także walczyć – indywidualnie i drużynowo – Kinga Dróżdż, Patrycja Haręza i Marta Fidrych, którą Michał Nalewajek poznał na początku swojej przygody z szermierką. - Marta jest dla mnie jak siostra. W dzieciństwie opiekowała się mną na obozach. Taka zabawna sytuacja, bo pamiętam, jak wieczorami czytała mi na nich bajki - wspominał z uśmiechem wicemistrz paraolimpijski. - Teraz role się zmieniły i to ja staram się być bardziej troskliwy, pomocny i Marta zawsze może na mnie liczyć. Zawsze też jej kibicuję na zawodach, mimo że czasem tego po mnie nie widać. Chciałem, żebyśmy choć jeden raz pojechali wspólnie na igrzyska, a za chwilę czekają nas już drugie! Super, że możemy razem wziąć udział w największej imprezie sportowej, jaką są igrzyska paraolimpijskie – cieszył się warszawiak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Nalewajek, tak jak Robert Lewandowski, determinacją i ciężką pracą wszedł na poziom, który dał mu medale igrzysk - Sportowy24

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto